Nie wyjdę z domu, jeśli nie mam czegoś na ustach - chodzi tu głównie o pomadkę, błyszczyk i tego typu sprawy. Nawet w domu łapię się na tym, że siedzę i smaruję się nieświadomie pomadką - moi znajomi twierdzą, że jestem już tak uzależniona, że nie ma dla mnie ratunku.
No cóż - lepsze takie uzależnienie niż inne - dzięki temu mam przynajmniej zawsze "apetyczne" usta! :D
Po takim wstępie chyba wiecie już, co dzisiaj dla Was dzisiaj przygotowałam. :)
Uwaga, uwaga! Przed Wami błyszczyk od Lambre w odcieniu Wiosenna Magnolia - tak na poprawienie humoru - zima za oknem, ale ja już czuję wiosnę! :D
Trochę od producenta:
"Dzięki kolekcji modnych, lśniących błyszczyków do ust Magic Shine poczujesz się prawdziwą gwiazdą. Wspaniała, trwała formuła dodaje ustom objętości i wypełnia drobne nierówności. Soczysty połysk, ochrona przed pierzchnięciem ust. Piękno i komfort użytkowania!"
Mam w torebce ten złoty błyszczyk i kiedy maluję się nim w autobusie, szkole itp czuje się jak milion dolarów. Design bardzo przypadł mi do gustu. Złota oprawa - jak dla mnie luksus!
Po odkręceniu zakrętki naszym oczom ukazuje się biały pędzelek (już nie jest taki biały - ale o tym później :D ). Powiem szczerze, że nie bardzo lubiłam błyszczyki z pędzelkiem, ale ten jakoś mnie do siebie przekonał. Jest miękki i nie podrażnia ust. Nie wypadają z niego włoski, a aplikacja produktu jest w 100 % przyjemniejsza. Czuję się jak Picasso malując swoje usta :D
Aby dostać się do apetycznego, różowego mazidełka trzeba przekręcić końcówkę. Za pierwszym razem nie wiedziałam za bardzo w którą stronę kręcić - więc próbowałam w lewo i w prawo dziwiąc się, że nic nie leci. Już myślałam, że coś jest nie tak, gdy moim oczom ukazała się dość spora kropla. jak widać na załączonym obrazku - trochę zaszalałam. :D
Ale wiadomo - za pierwszym razem nie ma się wyczucia.
A tak wygląda pędzelek po pierwszej aplikacji :)
Teraz część najważniejsza - jak wyglądają moje usta? Nie jestem posiadaczką ust a'la Angelina Jolie , ale po aplikacji błyszczyku moje usta stały się o niebo większe!
Zresztą zobaczcie sami!
Błyszczyk ma piękne, skrzące się drobinki.
Jak widać optycznie powiększa usta i faktycznie koryguje ich kształt!
Co do efektów, których nie możecie zobaczyć - moje usta są świetnie nawilżone, nie kleją się (jak ja tego nie cierpię!), ani nie są przesadnie różowe.
Błyszczyk bardzo mi podpasował. Zamieszkał na stałe w mojej torebce :D
A jak jest u Was? Wolicie błyszczyki czy może pomadki?
Piękny kształt ust :) A kolorek idealny
OdpowiedzUsuńŚliczny kolorek i super powiększenie. Ja jakoś nie przepadam za pędzelkami, bo mnie 'drapią';/ U mnie głównie błyszczyki, chociaż zimą stawiam zdecydowanie na balsamy do ust:)
OdpowiedzUsuńale fajny ten pędzelek ;)
OdpowiedzUsuń